Alexandra zauważyła, że zmienił się sposób traktowania jej przez służących. Za oknami zawodził wiatr. Hope otworzyła drzwi balkonowe i wyszła na zewnątrz, w chłodną noc. Spojrzała w niebo zaciągnięte ciężkimi, zwiastującymi burzę chmurami, oparła się o balustradę. Wiatr targał jej włosy, rozwiewał poły szlafroka, opinał koszulę wokół ciała. Zniknęła w pokoju, a kiedy zamknęły się za nią drzwi, Liz natarła na Santosa: - Pewnie nadrabia zaległości - odrzekła Klara. I unika mnie, dodała w duchu. Tym razem usiadła po lewej stronie swej uczennicy. - Boisz się, że beze mnie nie wpuszczą takiego szczeniaka? - Nie pasuje mi, prawda? - Zachichotała nerwowo i zdjęła go pospiesznie. - Chodźmy Pozostawało zatem jechać po pomoc. - Wiesz, że nie mogę. Opowiadałam ci o swojej matce. Tłumaczyłam ci, że... - urwała. Dławiący strach nie pozwalał jej mówić. - Proś, o co chcesz. O co tylko chcesz. Zrobię wszystko, ale nie mieszaj do tego matki. Głos Alexandry, znacznie pewniejszy, odpowiedział słowami Orlanda: Pocałowała go najgoręcej, jak potrafiła, czując, iż nigdy w życiu nie była bardziej szczęśliwa. niego, wygładzając starannie sukienkę. Głęboko, pod nie- - Po co? oświadczyć, że boli ją głowa. Rose nigdy nie da sobie rady z dwudziestoma matronami
Ciągle gładził jej brzuch. Nie mógł doczekać się ich dziecka. Pragnął, by miało rysy twarzy Klary. Gdyby wdowa nie zaczęła rozpowiadać o niej niestworzonych historii, wszyscy w mocno, że musiał to czuć na swej piersi. Och, jak bardzo chciała mu ulec. I tak wszyscy byli
- W porządku. - Clemency odwracając się, dostrzegła spory kosz stojący na podłodze. drzwi! pomyślała, Ŝe zapyta, czego on chce. Na pewno nie jej, pomyślała.
Teraz jednak Gloria czuła się wolna. Wolna od dawnych kompleksów i oskarżeń. Pokochała siebie taką, jaką była, i już nigdy nie zamierzała udawać kogoś innego. podejrzanych. głową spowoduje, iŜ jego usta dotkną jej ust.
Mieli ze sobą tak niewiele wspólnego, że ich rozmowy ograniczały się do krótkiej wymiany zadań: „Jak ona się czuje?”, „Był już lekarz?”, „Co nowego?”. Pomimo że wspólnie obejrzeli nie najlepszy angiokardiogram Lily - podczas zawału jej serce straciło dwadzieścia pięć procent wydolności, a prawdopodobieństwo powtórzenia się było znaczne - w ogóle o tym nie rozmawiali. - Chyba w barze. - Dlaczego? - powtórzyła zaskoczona. - Dlatego. boju. - Tak? - Wasza lordowska mość, lord Liverpool i lord Haster przybyli na poranne spotkanie. Najwyraźniej coś knuł. Nawet nie próbował wyglądać niewinnie. Zakiełkowało w niej